Studenci czują oddech sesji na plecach, postanowiłam więc (będąc w ciągu zaliczeniowym) popełnić test do zadań specjalnych.
Na koniec każdy z Was będzie mógł sam sobie wystawić ocenę.
Zapraszam.
Test wiedzy o autyzmie
Sprawdź się! W każdym pytaniu możesz zakreślić więcej niż jedną odpowiedź. Za każdą zakreśloną odpowiedź przyznaj sobie 1 punkt.
Uwaga: autorka nie odpowiada za działania nieporządane i wszelkie skutki uboczne testu.
poniedziałek, 30 stycznia 2017
sobota, 21 stycznia 2017
Zapłać, a będziesz uleczony
Wyobraź sobie taką sytuację: jesteś rodzicem dwu-, trzy-, czterolatka (albo i starszego iluślatka), nauczyciel w żłobku / przedszkolu / szkole podstawowej informuje cię, że z dzieckiem coś się dzieje, coś jest nie w porządku.
A bo wiecie państwo,
- on/ona zawsze obok grupy,
- nie mówi, a w tym wieku już powinien/powinna,
- jest dużo zachowań zakłócających,
- bawi się "dziwnie" - układa zabawki w rządki, nie ma żadnej fabuły w zabawie (itd itp).
Słyszysz zalecenie, aby udać się z dzieckiem do poradni pedagogiczno-psychologicznej.
Idziecie.
Słyszycie, że dziecko ma autyzm.
Udajecie się do poradni prowadzącej terapię dla dzieci i słyszycie, że na miejsce na terapię trzeba tam poczekać około 2 lat.
Znajdujecie terapię prywatnie - 80-90 zł/godzina. Panika, skąd na to wziąć?
Powiedzieli Wam w PPP, że musicie mieć diagnozę kliniczną. Znajdujecie ośrodek państwowy, nawet nie tak daleko od miejsca Waszego zamieszkania, czas oczekiwania - 1,5-2 lat.
Nie wiecie, co robić.
Czytacie w internecie, że przy autyzmie każdy miesiąc się liczy, że bardzo ważne jest, aby jak najszybciej zacząć terapię a wy nawet diagnozy klinicznej jeszcze nie macie.
I w tym momencie znajdujecie informację na FB - Jezuuuuu, po kij te wszystkie terapie, ten wysiłek, skoro autyzm jest uleczalny?? Dobra, tydzień kosztuje 3.000, obejmuje on 3 zabiegi (kij wie jakie, ale ważne, że uleczają z autyzmu).
I to w tydzień!! A ci tam specjaliści, tfuuuuu na psa urok, dwa lata na termin na NFZ czekać każą! Tymczasem wszystko jest takie proste - autyzm jest chorobą, z której można wyleczyć dziecko naprawdę szybko. Ok, kosztuje to trochę kasy, ale czego się nie robi dla własnego dziecka, które się kocha ponad życie?
Robi się wszystko.
A ten specjalista taki mądry, zna się, wreszcie ktoś obiecuje pomóc, natychmiast.
Specjalista - cudotwórca pisze tak (pisownia oryginalna):
A bo wiecie państwo,
- on/ona zawsze obok grupy,
- nie mówi, a w tym wieku już powinien/powinna,
- jest dużo zachowań zakłócających,
- bawi się "dziwnie" - układa zabawki w rządki, nie ma żadnej fabuły w zabawie (itd itp).
Słyszysz zalecenie, aby udać się z dzieckiem do poradni pedagogiczno-psychologicznej.
Idziecie.
Słyszycie, że dziecko ma autyzm.
Udajecie się do poradni prowadzącej terapię dla dzieci i słyszycie, że na miejsce na terapię trzeba tam poczekać około 2 lat.
Znajdujecie terapię prywatnie - 80-90 zł/godzina. Panika, skąd na to wziąć?
Powiedzieli Wam w PPP, że musicie mieć diagnozę kliniczną. Znajdujecie ośrodek państwowy, nawet nie tak daleko od miejsca Waszego zamieszkania, czas oczekiwania - 1,5-2 lat.
Nie wiecie, co robić.
Czytacie w internecie, że przy autyzmie każdy miesiąc się liczy, że bardzo ważne jest, aby jak najszybciej zacząć terapię a wy nawet diagnozy klinicznej jeszcze nie macie.
I w tym momencie znajdujecie informację na FB - Jezuuuuu, po kij te wszystkie terapie, ten wysiłek, skoro autyzm jest uleczalny?? Dobra, tydzień kosztuje 3.000, obejmuje on 3 zabiegi (kij wie jakie, ale ważne, że uleczają z autyzmu).
I to w tydzień!! A ci tam specjaliści, tfuuuuu na psa urok, dwa lata na termin na NFZ czekać każą! Tymczasem wszystko jest takie proste - autyzm jest chorobą, z której można wyleczyć dziecko naprawdę szybko. Ok, kosztuje to trochę kasy, ale czego się nie robi dla własnego dziecka, które się kocha ponad życie?
Robi się wszystko.
A ten specjalista taki mądry, zna się, wreszcie ktoś obiecuje pomóc, natychmiast.
Specjalista - cudotwórca pisze tak (pisownia oryginalna):
wtorek, 17 stycznia 2017
Franek i AAC - cześć II
W poprzednim wpisie apelowałam do rodziców. Zrobiłam to tylko dlatego, że w dotychczasowych moich wpisach zwracałam się do terapeutów (przypomnijcie sobie choćby ten wpis sprzed dwoch lat o grzechach terapeutycznych). Tym razem starałam się dostrzec i uwzględnić także głosy terapeutów mówiących, że często odbijają się od ściany o nazwie rodzic - stąd mój apel w poprzednim wpisie do rodziców skierowany.
niedziela, 8 stycznia 2017
Franek i mowa, czyli o AAC kolejny raz. Część I
Oczywiste było dla nas, ze punktem wyjścia musi być praca nad komunikacją, a nie poszukiwanie cudownych metod na wydobycie głosu z Franka (na marginesie - tzw. manualne torowanie głosek jest dla mnie przemocą wobec dziecka i powinno być karane).
Po podjęciu decyzji nastąpiło zderzenie ze ścianą, a właściwie z kilkoma ścianami. Pierwszą z nich byli lekarze - część z nich patrzyła na mnie jakbym postradała rozum (głuchy nie jest, to po kij mu te gesty/znaki???). W sumie do ukończenia 4 r.ż. przez Franka dwie lekarki powiedziały mi wprost
- Pani będzie winna, że on nigdy nie zacznie mówić!
- Jak będziecie migać i mu te obrazki pokazywać, to nigdy nie zacznie mówić! Przez panią właśnie!
I dalej usłyszałam, że to ponoć dlatego, że miganie jest łatwiejsze niż mówienie - zadziwiająca, ale niestety dość powszechnie stawiana teza.
niedziela, 1 stycznia 2017
Co było i co być może
Dobry to był rok w naszej rodzinnej mikroskali, w której punktem odniesienia jest Franek - nie ma co narzekać.
Było trochę stresów, nerwów okołofrankowych, ale to dzięki nim właśnie chwile odpoczynku i spokoju smakowały szczególnie.
Na naszej drodze stanęli wyjątkowi ludzie - (nie)zwykli, dobrzy, bezpieczni, tyle z nimi zdarzyło się rozmów zapadających w serce, tyle emocji ładujących energetycznie i dających punkt odniesienia dla tego, co zwykliśmy określać jako granice własnych możliwości. W tym wszystkim Franko idący pięknie swoją drogą - gadający, wkurzający (a jakżeby inaczej), rozczulający i cieszący sobą. Jest za co dziękować.
Czas podsumować 2016 i spróbować spojrzeć w 2017.
Było trochę stresów, nerwów okołofrankowych, ale to dzięki nim właśnie chwile odpoczynku i spokoju smakowały szczególnie.
Na naszej drodze stanęli wyjątkowi ludzie - (nie)zwykli, dobrzy, bezpieczni, tyle z nimi zdarzyło się rozmów zapadających w serce, tyle emocji ładujących energetycznie i dających punkt odniesienia dla tego, co zwykliśmy określać jako granice własnych możliwości. W tym wszystkim Franko idący pięknie swoją drogą - gadający, wkurzający (a jakżeby inaczej), rozczulający i cieszący sobą. Jest za co dziękować.
Czas podsumować 2016 i spróbować spojrzeć w 2017.
Subskrybuj:
Posty (Atom)